Gościem dzisiejszego wywiadu jest jedna z najpopularniejszych psich fotografek w Polsce – Iza Łysoń. Napewno widzieliście wielokrotnie jej kadry, które bez dwóch zdań chwytają za oko. Iza już niebawem, bo 9-10 Października będzie prowadziła swoje pierwsze warsztaty fotografii psów. Jeśli chcesz nauczyć się jak fotografować psy, koniecznie zapisz się tutaj. 

Powiedz nam parę słów o sobie

Mam 24 lata, psy fotografuję przez połowę życia i już nie pamietam, że w ogóle mogłoby być inaczej. Od czterech lat jestem ambasadorką portalu 500px – piszę teksty na ich bloga i hostuję konkursy. Poza fotografią – studiuję, podróżuję i głaskam moje pieski – borderkę collie Opium i golden retrieverkę Lunkę. Jestem fanką spontanicznych pomysłów, zwłaszcza, jeśli chodzi o moje fotograficzne podróże.

Jak zaczęła się Twoja przygoda z psami?

Właściwie, psy w moim życiu były od zawsze. Od 5-tego roku życia towarzyszyła mi Pusia (później zmieniliśmy jej imię na Szakal) – niewielki, acz charakterny kundelek. Chyba pierwszą książką, jaką przeczytałam, był spis ras psów wraz z ich opisami. Co roku jeździliśmy na wystawy psów, gdzie zakochałam się w golden retrieverach i zapragnęłam mieć takiego, z którym będę mogła podbijać wystawowe ringi. Gdy miałam 12-naście lat, w moim domu pojawiła się długo wyczekiwana Lunka. 

Jak zaczęła się Twoja przygoda z psią fotografią?

Szczeniaczek pojawił się w domu, a że one zwykły zbyt szybko rosnąć, chciałam zatrzymać czas na zdjęciach. Na początku za pomocą telefonu komórkowego, później prostych aparatów kompaktowych. Śmieję się, że nie mam pojęcia, jakim cudem moi rodzice zobaczyli w tych zdjęciach potencjał i postanowili kupić mi pierwszy aparat z wymienną optyką – Sonego NEXa-3, jednego z pierwszych bezlusterkowców. W tym samym czasie dołączyłam do forum miłośników golden retrieverów, gdzie pokazywałam swoje zdjęcia i oglądałam inne. Tam też poznałam Grzegorza Bukalskiego, z którym robiliśmy pierwsze pierwsze plenery i wspieraliśmy się fotograficznie, co zresztą nie zmieniło się do dziś. 

Jak wyglądały Twoje początki? Jakich błędów lepiej było uniknąć?

Wydaje mi się, że te 12-naście lat temu zacząć przygodę z fotografią psów było trudniej. Nie było jeszcze poradników czy warsztatów dotyczących stricte fotografii psów, dzięki którym teraz można bardzo szybko zdobyć najpotrzebniejszą wiedzę. Uczyłam się powoli, metodą prób i błędów, na początku mając tylko obiektyw kit-owy, później przy pomocy 50mm 1.8 (używałam go tak dużo, że teraz unikam tej ogniskowej jak ognia). Nie przychodzą mi do głowy żadne błędy, cały proces trwał dość długo, ale dorastałam wraz ze swoją fotografią.

Co odmieniło Twoje psie zdjęcia?

Myślę, że szalona i dość spontaniczna decyzja – chcę dzielić moje życie z Opurą. Jej pojawienie się wywróciło moje życie do góry nogami – musiałam zrezygnować z mieszkania, które wynajmowałam, wyprowadzić się na wieś i dojeżdżać do studia do Krakowa, ale od początku wiedziałam, że było warto, bo mój nowy,  niespełna 5-cio miesięczny szczeniaczek okazał się być idealnym modelem, zawsze gotowym do współpracy. Opi jest gotowa spełnić wszystkie moje fotograficzne zachcianki, dzięki czemu nie ma pomysłów, które są nie do zrealizowania. 

Jak wygląda Twoja praca z psami na sesji (triki, sposoby, techniki)

To zależy od typu sesji zdjęciowej – mogę je podzielić na 3 rodzaje: zdjęcia mojego psa, psów znajomych (albo znalezionych i  zaproszonych przeze mnie) i sesje dla klientów. W pierwszych dwóch przypadkach przed mój obiektyw trafiają psy dobrze wyszkolone, dzięki czemu o wiele łatwiej jest mi uzyskać końcowy efekt. Tylko w takich przypadkach odważam się na zaplanowanie kadrów, z jakimi chcę wrócić z sesji. Zwykle są to jednak tylko ogólne zarysy, bo chcę uniknąć sytuacji, w których wykonanie zaplanowanego kadru nie jest możliwe, a podejmowane próby prowadzą do stresu i dyskomfortu psiego modela. Fotografia psów bywa sztuką odpuszczania i elastyczności – no bo dobra, tego się nie da, ale w takim razie wymyślę coś innego!

Tak właśnie miałam, gdy w zeszłym roku pojechałam na krótką wycieczkę do Niemiec i Austrii, podczas której chciałam spełnić marzenie o sfotografowaniu psa w jaskinii lodowej od środka. Wzięłam więc Opi na wycieczkę – najpierw samochodem, potem łódką, potem pieszo, by dotrzeć do Eiskapelle Watzmann nad Konigsee. Stanęłam przed jaskinią, mijając kilka napisów „mortal danger” i… nie weszłam do środka. Był wrzesień, temperatura mocno dodatnia, lód się topił i część stropu mogła zawalić się w każdej chwili, nie chciałam więc ryzykować życiem i zdrowiem ani swoim, ani mojego psa. Postawiłam więc Opi przed wejściem do jaskinii – tak, żeby na pewno nic nie spadło jej na głowę, i sfotografowałam ją z zewnątrz. A pierwotne marzenie spełniłam i tak – jadąc na spontaniczną, dwudniową wycieczkę do Szwajcarii w lutym tego roku, by postawić Opi w jaskinii u podnóża lodowca Zinal, który nie dość, że nie miał ochoty nas zabić, to jeszcze wyglądał o niebo lepiej.

Jeśli chodzi o trzeci typ sesji, czyli sesje komercyjne – tutaj nigdy nie wiem, jaki model mi się trafi. Jedno jest pewne – właściciel wróci do domu zadowolony, z wyjątkowymi ujęciami swojego przyjaciela. Wynika to z kilku rzeczy – począwszy od ustalenia godziny sesji tak, żeby nie musieć się stresować brakiem czasu, przez jasną komunikację z właścicielem (co jest naprawdę bardzo trudne, wciąż uczę się przekazywać swoje pomysły osobom pozującym psa, a ostatecznie i tak najlepiej tworzy mi się autoportrety i zdjęcia z Opi. Sobie nie muszę nic tłumaczyć, a z nią rozumiemy się bez słów) i możliwie największe ułatwianie psu zadania. Dlatego jeśli, przykładowo, pies ma problem z zostawaniem i wykonywaniem komend na odległość, proszę właściciela, żeby podszedł do niego, a następnie w postprodukcji wycinam go z kadru. Bardzo pomocne jest też trzymanie psa na smyczy (najlepiej sprawdza się ringówka), bo wtedy łatwiej walczyć o jego uwagę. Postawienie modela na naturalnym podwyższeniu takim jak kłoda czy pieniek też jest dobrym pomysłem, bo na mniejszej przestrzeni psu łatwiej jest zrozumieć, czego od niego oczekujemy i zostać na chwilę w bezruchu. Do tego wszystkiego (i to w każdym rodzaju sesji) przyda się ogromna ilość cierpliwości. Na szczęście na co dzień jestem człowiekiem-zen i naprawdę bardzo trudno mnie zdenerwować, co zdecydowanie ułatwia pracę.

Z jakiego sprzętu korzystasz i jaki zestaw jest Twoim ulubionym?

Obecnie fotografuję Nikonem D850, dopinam do niego głównie Sigmy: 135mm 1.8 A, 85mm 1.4, 35mm 1.4 A, 24mm 1.4 A i sporadycznie Nikkora 70-200mm 2.8 VRII. Najczęściej używam Sigmy 135mm – jest świetna zarówno do portretu, jak i akcji. Jest to jednak jedyny obiektyw, którego nie zabieram ze sobą w góry – tam nie ruszam się bez 24mm i 35mm, ale też 70-200, który świetnie nadaje się do wyciągnięcia najciekawszego elementu danego krajobrazu. 

Opis powstania kilku zdjęć (parametry, technika, sposób fotografowania, użyty sprzęt, miejsce, itp.)

Dolomity, Lago delle Baste, w poszukiwaniu idealnego kadru wysyłałam Opi w różne miejsca nad brzegiem jeziora, ale efekty nie do końca mnie zadowalały. Stwierdziłam, że pod koniec sesji pozwolę Opi wejść do wody. Komenda zwalniająca, skok, pies wypływa obok mnie i biegnie brzegiem, by ustawić się do kolejnego skoku. I znowu. I mogłaby tak wieczność. Ta zabawa spodobała się jej tak bardzo, jak mnie efekty uchwycone na zdjęciach, dlatego od tego czasu fotografuję ją skaczącą do wody w wielu pięknych miejscach.

Fotografowanie psów w ruchu to wyzwanie. Fotografowanie psów łapiących frisbee nad morzem (gdzie zawsze wieje, więc frisbee za każdym razem leci gdzie indziej), o zachodzie słońca, to wyzwanie do kwadratu. Użyłam Nikkora 70-200 ustawionego na 200mm, żeby być możliwie jak najdalej od psa i nie zaburzać jego biegu, czas naświetlania ustawiłam na 1/2000, ISO 200. Pierwotne zdjęcie było dość mocno niedoświetlone – nie chciałam prześwietlić nieba, a dzięki dużej rozpiętości totalnej Nikona D850 nie miałam problemów z odzyskaniem informacji z cieni i w obróbce przywrócić zdjęciu światło i kolory, które można było obserwować na żywo. Normalnie nie lubię, gdy linia horyzontu przecina modela, w tym zdjęciu podoba mi się jednak to, że pies, łapiąc dysk, łapie też horyzont. 

Żeby wykonać to zdjęcie, posadziłam Opi na środku lawendowej ścieżki, w połowie odległości pomiędzy nami umieściłam kijek trekkingowy, który położony na krzakach po dwóch stronach ścieżki tworzył przeszkodę, przez którą Opi musiała przeskoczyć biegnąc do mnie. Dzięki temu na zdjęciu jest o wiele bardziej widoczna – gdy po prostu biegła, nieco za bardzo ginęła wśród lawendy. 

Choć od dawna marzyło mi się zobaczenie holenderskich tulipanów, ale między innymi Covid wciąż krzyżował plany,  małą Holandię udało mi się znaleźć w okolicach Gdańska. W celu wykonania tego zdjęcia poprosiłam znajomą, żeby ustawiła swoje charty na ścieżce i jak najbliżej siebie. Użyłam obiektywu 135mm i wykonałam zdjęcie nieco od góry, co pomogło mi pokazać ogrom pól tulipanów. 

Twoja wskazówka dla psich fotografów

Przede wszystkim trzeba uzbroić się w cierpliwość. Nie tylko podczas sesji zdjęciowej, ale też na przykład w oczekiwaniu na progres czy pierwsze sukcesy. Warto też mieć obok siebie ludzi, którzy krytycznym okiem spojrzą na nasze prace i podpowiedzą, co jeszcze można poprawić. No i ostatnie – nie bać się pytać. O podpowiedź, radę, lokacje. Sama wiele razy pytałam i uzyskałam odpowiedź nawet obszerniejszą, niż się spodziewałam. Do mnie również można zgłaszać się po rady.

 

Bartek Cisek

Bartek Cisek

Redaktor

Od 2015 roku zajmuje się fotografią. Chwilę przed fotografią, bo w 2013 r. zaczął pracę z  pierwszym psem. Łączy obie te pasje i tym samym zajmuje się od dobrych kilku lat fotografią psów.

Prywatnie, od ponad dwóch lat posiada już dwa psy. Jeden to 10. Letni Cocker spaniel Bruno. Drugi, to 2.5 letni Border Collie Bounty. Od roku są czynnymi zawodnikami dogfrisbee. Przygotowują się również do startu w Obediencie, czyli sportowym posłuszeństwie.