Ponownie mam przyjemność zaprosić Was do wywiadu z następną wspaniałą osobą jaką jest Malwina Przysowa. Malwina porusza troszkę inny odłamek psiej fotografii, który mam nadzieje, że po krótce opisze w swoich wypowiedziach.
Powiedz nam parę słów o sobie. Jak zaczęła się Twoja przygoda z psami?
Mam wrażenie, że nie ma momentu przełomowego w moim życiu, bo od kiedy pamiętam uwielbiałam psy. Mój tata jest elektronikiem i jako dziecko w wakacje miałam psie “żniwa”, bo jeździłam z nim do klientów na działki, które należały do kadry profesorskiej Politechniki Warszawskiej. Tata naprawiał telewizory a ja bawiłam się z psami, które należały do działkowiczów. To tam miałam pierwszy raz styczność z różnymi rasami, o których potem czytałam w atlasie. I tak pewnego dnia trafiliśmy na działkę, po której biegał ogromny dog niemiecki. Przepadłam zupełnie. Miłość do tej rasy trwała wiele lat, aż w końcu, po około 15 latach marzeń mogłam pozwolić sobie na szczeniaka tej rasy. Obecnie mam dwa psy – właśnie tego doga, o którym tyle marzyłam oraz młodego toya rosyjskiego.
Jak wyglądały Twoje początki?
Będąc na studiach zaczęłam jeździć ze znajomymi po wystawach psów, tylko jako widz, z pierwszym “poważnym” aparatem, który dostałam na gwiadkę – był to Sony A100. Pierwsze sesje z ringów robiłam w 2010 roku. Jeszcze niezgrabne, nie do końca świadome, ale to właśnie one pozwoliły mi na rozpoczęcie przygody z sesjami kynologicznymi. Poznawałam nowych ludzi, hodowców i właścicieli i powoli zaczęło się wszystko rozwijać.
Jakich błędów lepiej było uniknąć?
Długo stałam w miejscu. Po trosze za sprawą finansów, po trosze zabrakło odwagi na kolejny krok. Nie ogłaszałam się, ciągle miałam wrażenie, że jestem za słaba. Bałam się próbować. W końcu, kiedy znalazłam pracę i mogłam pozwolić sobie na kursy, zapisałam się na warsztaty do Alicji Zmysłowskiej i Claudio Piccoli. Tam uświadomiłam sobie tak naprawde, że fotogafia to znacznie więcej, niż łut szczęścia i nadzieja, żeby trafić na odpowiedni moment. Klocki zaczęły mi się układać, fotografia zaczęła być świadoma. Dziś żałuję, że na naukę zdecydowałam się tak późno.
Co odmieniło Twoje psie zdjęcia?
Oprócz kolejnych kursów i warsztatów, które sprawiły, że zaczęłam fotografować świadomie, zdecydowanie najważniejszą rzeczą dla mnie była praktyka. To zapewniły mi moje prywatne psy. Nie jestem w stanie stwierdzić ile Gb pamięci zajmują ich zdjęcia, natomiast to na nich uczyłam się najwięcej, to dzięki ich cierpliwości byłam w stanie na nowo próbować różnych rzeczy. Kolejną rzeczą jest oczywiście obróbka. Bardzo długo zajęło mi szukanie swojego stylu. Teraz, kiedy patrzę na swoje zdjęcia sprzed kilku lat, na których psy otoczone są świecąca obwódką – jest mi niedobrze 😀 Obecnie mam opracowany swój workflow, dzięki któremu moja praca jest szybsza i w prawie 100% “czuję” to, co widzę. Mówię “prawie”, bo zawsze gdzieś z tyłu głowy jest myśl, że mogłoby być lepiej.
Jakie są Twoje ulubione techniki fotografowania aktualnie?
Najlepiej czuję się w fotografii eksterierowej/hodowlanej, której celem jest ukazanie psa jak najlepiej, zgodnie ze wzorcem specyficznym dla rasy, ale z całą tą artystyczną otoczką – piękną lokalizacją, światłem itd. Uwielbiam łączyć artyzm z typowo hodowlaną fotografią. Dlatego też bardzo często fotografuję o złotej godzinie – ogólnie barwy jesieni to moja słabość, także już przebieram nóżkami za spadającymi, pomarańczowymi liśćmi i zachodzącym słońcem. Najczęściej fotografuję na małej przysłonie. Uwielbiam również łapać psy w ruchu, do tego więc używam krótkich czasów i teleobiektywu. Nie robię zdjęć w studio, kiedy tylko mogę korzystam z naturalnego światła.
Jak wygląda Twoja praca z psami na sesji (triki, sposoby, techniki)
Wszystko zależy od oczekiwań klienta. Na początku robię wywiad – jaka to ma być sesja – hodowlana czy artystyczna/pamiątkowa. Rozmawiam z właścicielem o tym, czy pies się czegoś boi, czegoś nie lubi, w jakiej jest kondycji. Pod te wszystkie kryteria dobieramy czas i miejsce. Zawsze polecam zabrać ze sobą ringówkę oraz smaczki. Natomiast rzeczą, która sprawdza się w niemal 90% przypadków są dziwne dźwięki, które nauczyłam się wydawać. Przydaje się to nie tylko po to, żeby zmusić psa do spojrzenia w stronę aparatu, ale również po prostu zainteresować i sprawić, żeby chociaż na chwile stanął – tak najczęściej bywa w trakcie sesji szczeniaczkowych. Bywało, że klient myślał, że mam to nagrane gdzieś i puszczam w trakcie sesji 🙂 Czasami przydatne są również filmy na youtube ze szczekającymi psami, piszczącymi zabawkami albo dźwiękiem dzwonka do drzwi. Oczywiście sesje psie wiążą się też prawie zawsze z tarzaniem po ziemi, także polecam zabierać ze sobą karimatę albo ochraniacze na kolana, takie jak do siatkówki – super sprawa 🙂 Kolejną bardzo ważną rzeczą jest dobór lokalizacji. Lubię pojechać najpierw ze swoimi psami wypróbować miejsce, perspektywę, sprawdzić jakie jest światło. Teraz mam ok 7-8 pewnych miejsc w okolicy Warszawy, które znam bardzo dobrze i mogę dobrać, pod oczekiwania klienta. Znajomość lokalizacji znacznie usprawnia całą sesję.
Z jakiego sprzętu korzystasz i jaki zestaw jest Twoim ulubionym?
W zeszłym roku przesiadłam się ze starego Canona 6D na bezlusterkowca Canona R6. Głównie za sprawą przepaści technologicznej, która dzieli te dwa aparaty, możliwości wykonania szybkiej serii, odchylanego ekranu (mogłam pożegnać karimatę) oraz Animal Eye AF. Najczęściej podpinam pod ten korpus Sigmę Art 135 1.4 oraz Canona 70-200 2.8. Do portretów lub reportaży z wystaw, gdzie miejsca jest mało (np na halowych wystawach) używam Sigmy Art 85 1.4 a do sesji szczeniaczkowych często Canona 50 1.8. Mam jeszcze Sigmę Art 24 1.4, ale ciągle z nim eksperymentuję, do sesji hodowlanych obiektyw ten jest mało przydatny.
Opis powstania kilku zdjęć (parametry, technika, sposób fotografowania, użyty sprzęt, miejsce, itp.)
To zdjęcie jest przykładem doboru lokalizacji. Akurat ta sesja wykonywana była w miejscu zamieszkania klienta, gdzie byłam pierwszy raz. W takiej sytuacji muszę skupić się i szybko znaleźć ciekawe miejsca tu i teraz. Uwielbiam naturalne obramowania, tutaj od razu zobaczyłam te zwieszone gałęzie, poprosiłam o ustawienie psa w konkretnym miejscu i nigdzie indziej, z głową zwróconą w odpowiednią stronę. Canon R6 + Sigma Art 85 1.4
Zdjęcie wymagające krótkie czasu naświetlania, ok 1/4000sek. Robione z niska, aparat ustawiony niemal przy ziemi. Kilka prób z piłką – jedna osoba przytrzymuje psa w pewnej odległości, druga osoba stojąca za mną na mój sygnał rzuca piłkę. Canon R6 + Canon 70-200 2.8
Kolejny przykład doboru lokalizacji i moja ukochana złota godzina. Oprócz tego, ze miałam ogromne pole maków do dyspozycji, musiałam też znaleźć konkretny punkt w tych makach. Tu zatrzymały mnie te dwie warstwy – jedna niżej, druga wyżej, pomiędzy którymi usiadł pies. Canon R6 + Sigma Art 135 1.4
Sesja miejska, w centrum biznesowym. Sesja w pochmurny dzień, dosyć późno, więc nie musiałam się martwić o bliki na szybach. Tutaj cały efekt zapewnia też dobór lokalizacji oraz kompozycja – uwielbiam geometrię na zdjęciach, wszelkie krzywizny, linie, które prowadzą wzrok. Canon 6D + Sigma 85 1.4
Takie zdjęcie jest dosyć trudne w wykonaniu, wymagało więc ode mnie wielu prób. Złota godzina, światło za obiektem a sam obiekt szybko poruszający się. Jako, że słońce było już bardzo nisko a czas naświetlania wynosił ok 1/2500 sek musiałam podbić ISO do ok 2000. Canon R6 + Sigma Art 135 1.4
Najcenniejsze zdjęcia dla mnie, bo moje ulubione klimaty – bokeh, złota godzina i oczywiście moje własne psy. Zazwyczaj robię na najmniejszej możliwej przysłonie, w tym wypadku musiałam ją zwiększyć do ok f.3,5, żeby zachowac ostrośc na obu psach (chociaż powinnam jeszcze trochę ją przymknąć). W takich zdjęciach zdecydowanie przydają się modele znający podstawowe komendy, szczególnie “zostań”. Wszystkie zdjęcia swoich psów wykonuję sama, bez pomocy, byłam zmuszona więc nauczyć ich cierpliwości. Canon R6 + Sigma Art 135 1.4
Typowe zdjęcie eksterierowe – pies bokiem, w pozycji wystawowej, ale w nietypowej scenerii. Bardzo pomogły nam ganiające się dzieci, które przepłoszyły gołębie w najbardziej odpowiednim dla nas momencie. Ten łut szczęścia czasami też się przydaje. Canon 6D + Canon 70-200 2.8
W tym roku mam “fazę” na zdjęcia o zachodzie, ze słońcem w tle. To jedyne sesje, które wykonuję na dużej przysłonie (ok f5.6 i więcej). Używam do nich teleobiektywu 70-200 na największej ogniskowej 200 mm i czekam, aż słońce znajdzie się bardzo nisko. Oczywiście tutaj też kluczową rolę gra lokalizacja – miejsce wyeksponowane na zachód, tak, żeby na horyzoncie nie było żadnych elementów rozpraszających uwagę. Canon R6 + Canon 70-200 2.8
Twoja wskazówka dla psich fotografów
Nie poddawajcie się, fotografia kynologiczna jest dosyć specyficzną dziedziną, szczególnie jeśli chodzi o współpracę z hodowcami. Ćwiczcie, praktykujcie, nie bójcie się prosić hodowców/właścicieli o wskazówki – jak według nich powinien idealnie wyglądać pies na tym idealnym zdjęciu. Miejcie oczy dookoła głowy, wyszukujcie nieoczywistych miejsc, które o odpowiedniej porze dnia mogą okazać się bajkową scenerią do Waszych sesji.
Bartek Cisek
Redaktor
Od 2015 roku zajmuje się fotografią. Chwilę przed fotografią, bo w 2013 r. zaczął pracę z pierwszym psem. Łączy obie te pasje i tym samym zajmuje się od dobrych kilku lat fotografią psów.
Prywatnie, od ponad dwóch lat posiada już dwa psy. Jeden to 10. Letni Cocker spaniel Bruno. Drugi, to 2.5 letni Border Collie Bounty. Od roku są czynnymi zawodnikami dogfrisbee. Przygotowują się również do startu w Obediencie, czyli sportowym posłuszeństwie.